Świeża i pachnąca jeszcze farbą drukarską. Moja relacja z pierwszego w życiu maratonu w wersji papierowej wylądowała dzisiaj na moim biurku. Niby to tylko przedruk tego co ukazało się na blogu (zobacz: Zostałem mężczyzną - mój pierwszy maraton). Zmiany niewielkie. Niby to biuletyn wewnętrzny. Jednak ten papier ma jakieś symboliczne, namacalne znaczenie. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale to bardzo przyjemne uczucie. Teraz mogę pisemko do domu zabrać, bliższej i dalszej rodzinie pokazać, a na koniec położyć w toalecie żeby każdy mógł zobaczyć jak to fajnie przebiec maraton. Czyż nie cool? :)
PS. Tak obszerny materiał pewnie nie ukazałby się bez niepoprawnie fajnych zdjęć Izy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz