7 kwietnia 2015

Lidl, New Balance i polaki cebulaki

Wychowywałem się w latach dziewięćdziesiatych. Kiedy byłem dzieciakiem, każdy marzył o tym, żeby mieć buty albo ciuchy adidasa, reeboka lub nike. Były to czasy w w których wyjście w tych ciuchach na miasto oznaczało prestiż i +10 do lansu. Nie oznaczało też, że jeśli się w tych ciuchach wyszło, to się w nich wróci. Jeśli twoja czapeczka z firmowym logo spodobała się komuś na mieście można było zebrać łomot i wrócić do domu bez nakrycia głowy. Zawsze lepiej niż wrócić bez butów. Z czego to wynikało? Otóż zdecydowanej większości Polaków zwyczajnie nie było stać na tego typu rzeczy, a chciał je mieć każdy. Był jednak sposób w jaki można było zdobyć sprzęt i buty nie wydając na nie fortuny. Juma. Dziesiątki młodych rodaków jeździło w tym czasie do Niemiec i przywoziło stamtąd wszystko co miało firmowe metki. Niestety zwykle zapominali wziąć paragony. Następnie oferowali przywieziony sprzęt po dużo niższych cenach.

Jako dzieciak też chciałem mieć firmowe buty i ciuchy. Wszyscy mieli, a ja byłem w wieku, że nie chciałem wyglądać inaczej. Moich rodziców przez długi czas nie było jednak stać na to, żeby kupić mi albo mojemu rodzeństwu taki sprzęt. Mimo to, ojciec nigdy nie chciał się zgodzić na to żebyśmy kupowali od jumaczy. Zawsze kiedy podejmowałem temat pytał mnie, czy chciałbym, żeby ktoś nas okradł, a potem sprzedawał to gdzieś indziej. Do dzieciaka, który niewiele miał, a dużo chciał ten argument niespecjalnie docierał. Co innego dziś. Dziś rozumiem, że popyt rodzi podaż. Kupując od złodziei dajesz im zajęcie.

Jako społeczeństwo od lat dziewięćdziesiątych znacznie się wzbogaciliśmy. Dzisiaj buty adidasa już nie robią żadnego wrażenia. Jumacze wymarli w naturalny sposób, ale nie wymarła chęć bogacenia się czyimś kosztem.

Dlaczego o tym piszę? Dzisiaj do sieci sklepów lidla trafiła kolekcja biegowa, a wśród niej buty, które do złudzenia przypominają model sprzedawanych na rynku butów do biegania new balance m980. W zasadzie na pierwszy rzut oka jedyną różnicą jest brak typowej dla butów NB literki "n". Zauważyli to także ludzie z new balance i postanowili zareagować. Mniejsza o to, czy zrobili to we właściwy z punktu widzenia zarządzania wizerunkiem sposób. Wierzę, że mieli swoje argumenty. Zadziwiająca jednak jest reakcja internautów, którzy stanęli po stronie lidla. Poszło głównie o różnicę w cenie.

Od dawna twierdziłem, że buty do biegania są cholernie drogie i nie warto przepłacać (zobacz: "Ile jesteś gotów zapłacić za buty do biegania?"). W mojej ocenie podobnie sytuacja ma się z modelem m980. Chętnie w nich pobiegam, ale jak cena spadnie poniżej 200 złotych. Jednakże twierdzenie, że za 60 złotych w lidlu dostajemy to samo co za 360 od new balance jest naiwnością ocierającą się o upośledzenie umysłowe. Czujecie cebulę?

Nie trzeba robić w branży sportowej, czy obuwniczej, żeby wiedzieć, że na specjalistycznego biegowego buta składają się koszty związane z projektowaniem, czy badania nad materiałami, które w tym bucie zostaną użyte. Tych kosztów w dużej mierze lidl uniknął robiąc kalkę.

Jeśli jeszcze cię nie przekonałem, rozważ taką sytuację. Pracujesz nad czymś kupę czasu. Weźmy dla przykładu projekt. Pracujesz nad projektem nowej aplikacji. Wkładasz w to mnóstwo wysiłku. Rozwiązujesz problemy, które rodzą się w trakcie i pchasz sprawy do przodu. Kiedy już jesteś gotowy chcesz zaprezentować go swoim kontrahentom licząc na spore zyski. Nie dasz jednak rady tego zrobić, bo konkurencja podprowadza ci projekt i prezentuje jako własny. W dodatku, za 30% ceny którą tych chciałeś zaproponować, żeby pokryć koszty, które poniosłeś i nieco zarobić. Oni tych kosztów nie mieli, więc mogą się skupić jedynie na tym co chcieliby zarobić. Miło prawda. Czujesz ten oddech na plecach i pieczenie w tyłku, po tym jak właśnie zostałeś wydymany?

Więc chociaż chętnie kupuję w lidlu sportowe rzeczy, bo uważam, że wiele z nich ma doskonały stosunek ceny do jakości, to na te buty się nie skuszę. Dlaczego? Bo tak zostałem wychowany.


9 komentarzy:

  1. Właściwie to mógłbym się podpisać pod każdym napisanym powyżej słowem (no, może oprócz tego o ojcu, bo jego akurat w trudnych latach dziewięćdziesiątych przy mnie nie było). Bardzo dobrze napisane!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja się bardzo zdziwiłam, że ludzie nie kumaja, że nie w cenie problem tylko w kradzieży designu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aga, bo ludzie to niestety w większości matoły... :/ Polaki-cebulaki są pierwsi do tego, by kogoś skrytykować, wytknąć mu, czy wyzwać od złodziei:(

      Usuń
  3. Jeden z nielicznych, adekwatnych do sytuacji tekstów. Podpisuje się pod tym.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dyskont wyczuł wiosenny boom na bieganie i myślę, że w dużej mierze zgarną osoby, które zaczynają przygody z bieganiem, a także osoby, które będą chciały te buty po prostu przetestować.

    Sam nie mam zamiaru zakładać ich na stopy głównie ze względu na rzeczy o których piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny tekst. i jakkolwiek jestem zwykle w stanie polecić z zamkniętymi oczami osobie która zaczyna przygodę z bieganiem i o której wiem, że w ciągu danego sezonu nie porwie się na więcej niż 2-3 marszobiegi tygodniowo, o tyle jeśli wchodzi w grę po prostu kradzież czyjegoś pomysłu (co ma miejsce w tej sytuacji), jestem na nie. paskudna sprawa. może dlatego, że moi rodzice też nigdy nie kupili ani mi, ani sobie niczego z jumy:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo dobry tekst - na miejscu producentów wyszłabym z siebie.

    Kradzież jest kradzieżą - też byłabym zdenerwowana gdybym swoje teksty z bloga zobaczyła na innym np. blogu ze zmienionymi zdjęciami.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Mimo wszystko wybieram New Balance :P
    Są to najwygodniejsze buty jakie kiedykolwiek miałam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Według mnie, te buty nijak się mają do New Balance poza tą niebieską "podeszwą"...

    OdpowiedzUsuń