21 października 2012

O czym myślę po przeczytaniu Murakamiego

To w sumie taki blog w formie książki - powiedziała Iza, gdy w streszczałem jej w kilku słowach co czytam, a czytałem "O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu" Murakamiego. Ciekawe, że niektórzy mają łatwość uchwycenia istoty sprawy w jednym zdaniu.

Murakami napisał swój pamiętnik już jako dojrzały zarówno biegacz, jak i pisarz. W chwili wydania książki miał pięćdziesiąt osiem lat. Dosyć intymne zapiski poruszające problematykę wpływu nieubłaganego upływu lat na psychikę biegacza są według mnie najjaśniejszą stroną tej książki. Żałuję, że Murakami nie pogłębił swoich spostrzeżeń na temat starzenia się zawodnika, związanych z tym obserwacji zmian emocjonalnych oraz czysto fizycznych. Być może autor nie chciał przed czytelnikiem zupełnie otwierać wrót swojej duszy. Ma do tego prawo, choć książka niewątpliwie na tym traci.

15 października 2012

Gwiazdor filmowy

Gdy wszyscy żyli maratonem w Poznaniu Timex wypuścił pełną wersję relacji z Maratonu Warszawskiego. Teaser zapowiadał, że może to być najciekawsza relacja jaką do tej pory znalazłem z jakiegokolwiek biegu. Założyłem słuchawki. Puszczam i czuję jak w kącikach ust wykwita mi uśmiech. Wracają wspomnienia z nie tak dawnego startu. Niespełna trzyminutowy filmik pokazujący MW z perspektywy dwóch zawodników leci szybciutko, aż do 2:29, gdzie.... nie mogę uwierzyć... wybrali akurat moment, gdy przekroczyłem metę!  Szczerzę zęby do monitora, jak dzieciak, który akurat dostał bańki mydlane. Czad! Lepszej pamiątki z debiutu nie mogłem sobie wyobrazić.


10 października 2012

Przegląd filmów z Maratonu Warszawskiego

"Gdy emocje już opadną, jak po wielkiej bitwie kurz...." fajnie czasem wrócić do nie tak dawnych wydarzeń. Zacząłem wertować sieć w poszukiwaniu filmików z Maratonu Warszawskiego. Nie ukrywam, że przeglądałem je pod kątem znalezienia na nich siebie. Z jednej strony zdrowa dawka narcyzmu chyba jeszcze nikogo nie zabiła, a z drugiej dobrze czasem zweryfikować własne wyobrażenie o stylu z rzeczywistością. Nie wiem jak u was, ale u mnie te dwa spojrzenia znacznie się rozmijają :) Nie znalazłem się na żadnym, ale w tych moich poszukiwaniach trafiłem na kilka ciekawych filmów. Poniżej trzy z mojego punktu widzenia najlepsze materiały na temat 34. Maratonu Warszawskiego.

Na pierwszy ogień produkcja marathonfilm. Film obfitujący w całą masę genialnych kadrów. Podoba mi się również sposób filmowania i kolorystyka. Jednym słowem estetycznie jest to dla mnie bajka. Do tego dochodzą zgrabnie wplecione wypowiedzi Henryka Szosta i Przemysława Babiarza. Niestety przez zbyt długie ujęcia akcja ciągnie się jak flaki z olejem. Ten dziesięciominutowy materiał spokojnie można zamknąć w pięciu minutach. Poza tym (jak słusznie zauważył kolega M.) scena finiszu wygląda jak dramat wojenny, w którym ludzie umierają. To wrażenie dodatkowo pogłębia muzyka, a przecież zawodnicy choć zmęczeni na mecie tryskali radością z ukończenia maratonu. Na pewno jednak ta produkcja to nowa jakość w sposobie opowiadania o biegach masowych w Polsce, dlatego będę uważnie śledził poczynania ekipy marathonfilm.


8 października 2012

Otyłe matki, otyłe dziatki

Mamy modę na bycie grubym. Jak na razie wśród młodzieży. Okazuje się bowiem, że mamy jedne z najbardziej otyłych nastolatków w Europie. Fajnie być w czymś najlepszym, ale czy akurat w tym? Problem otyłości narasta i jak wynika z badań, w ciągu ostatnich dwudziestu lat liczba grubych małolatów wzrosła trzykrotnie. Na ulicach robi się mało estetycznie.

Społeczeństwo ma być szczupłe uznali politycy i ruszyli zbrojnie do walki z tłuszczem. Podobnie jak Don Kichot ruszał na wiatraki, ci rzucili się na sklepiki szkolne. A wystarczyło posłuchać mądrości ludowych. W przysłowiach i powiedzeniach siła i prawda drzemie. Mamy ich w języku polskim wiele na każdą okazję, że tylko przytoczę to o skorupce i jej za młodu nasiąkaniu. Krzywdzące to, bazujące na uproszczeniach, ale każdemu gdzieś w głowie się kołacze. Przecież takie rzeczy nie biorą się znikąd.

5 października 2012

Biegać jak J.Lo - trendy na jesień

Jak się okazuje posiadanie dostępu do Internetu i bieżącej wody, czyli wszystkiego co w Polsce czyni cię człowiekiem nie wystarcza. Jennnifer Lopez pokazała co teraz króluje wśród biegaczy i jak zwykle wyszło na to, że w świecie mody biegowej to bliżej nam do Etiopii niż USA. Gdy my jaraliśmy się syntetycznymi tkaninami o coraz bardziej wyśrubowanych parametrach w cywilizowanym świecie powróciły do łask naturalne tkaniny. Tej jesieni na biegowych ścieżkach królować będzie wełna!

Niestety w rodzimych sklepach z odzieżą biegową nadal króluje przebrzmiały styl. Jeżeli więc nie możecie sobie pozwolić na szybki wyskok do NY po zakupy, a mimo wszystko chcecie zadawać szyku na biegowych duktach, to musicie bezwzględnie nająć kogoś kto biegle włada szydełkiem. Kilka dni dziergania i  komplecik sweterek plus czapeczka gotowy.

3 października 2012

Bluza do biegania Tchibo - test

Do sieci sklepów Tchibo w całej Polsce właśnie weszła kolekcja biegowa. Uznałem, to za dobry moment, żeby napisać kilka słów o tym jak przez kilka miesięcy sprawowała się bluza z jednej z poprzednich kolekcji.

Skuszony promocją na ciuchy do sportowe w Tchibo kupiłem ich bluzę do biegania z długim rękawem. Była w bardzo atrakcyjnej cenie, więc stwierdziłem, że zaryzykuję te trzydzieści złotych i sprawdzę ją. Z takiego sprawdzania mam już kilka rzeczy, które doskonale mi służą.

Na pierwszy rzut oka bluza fajnie się prezentuje. To ważne jeżeli chcesz wyglądać stylowo, a nie jak zwykły szmaciarz. W końcu żeby promować bieganie trzeba wyglądać przynajmniej świetnie. Materiał gładki i śliski jest przyjemny dla skóry. Bluza ma stójkę, co dla mnie jest istotną zaletą, bo w miejscu gdzie trenuję wieje praktycznie zawsze, a ja nie lubię jak mi szyję owiewa. Przy stójce wszyto zabezpieczenie żeby zamek nie otarł szyi.

Na uwagę zasługuje kieszonka na ramieniu na telefon lub mp3. Spokojnie zmieszczą się też klucze. Dobrze przemyślano pętelkę na kabel od słuchawek przy stójce. Kabel się nie "majta" w czasie biegu, a wiadomo jak latający kabel może wkurzać. Paski odblaskowe wzdłuż zamków i na plecach w połączeniu z ogniście czerwonym kolorem gwarantują dobrą widoczność. Bluza ma nieco dłuższe rękawy, w których wykrojono miejsce na kciuk. Ten patent fajnie sprawdza się w chłodniejsze dni, kiedy można schować podmarznięte ręce. Ręce się grzeją, ale ty nie masz jak kontrolować czasu, bo stoper też się grzeje w rękawie. Możesz założyć zegarek na bluzę, ale to tak samo jak nosić skarpety do sandałów i masz jak w banku, że na dzielnicy będą cię wytykać palcami ;)

1 października 2012

Zostałem mężczyzną, czyli mój pierwszy maraton

Warszawa to miasto dresiarzy - stwierdziłem w autobusie, którym jechałem przez stolicę w niedzielny poranek. Ten toczył się powoli, wypchany jak ruski plecak ludźmi, którzy wyglądali jakby jechali na ustawkę. Dresiki, czapeczki. Wszyscy podobnie. Towarzystwo wysypało się przy Narodowym. Wiadomo... są dresy - jest stadion. Na tę ustawkę zameldowało się siedem tysięcy ludzi. Będzie krew, pot i karetki. Z tą tylko różnicą, że tutaj każdy będzie się naparzał z samym sobą.

Na miejscu byłem już przed 8:00. Ani jednej chmurki i trochę ponad 10 stopni. Porządna rozgrzewka podpatrzona na blogu Piotra Sucheni (run-passion.pl) i byłem gotowy do startu. Bardzo pomógł fajny patent ze starą - dodatkową koszulką, która pomogła utrzymać temperaturę ciała. 3,2,1.. koszulka poszła na pobocze, a my ruszyliśmy.


Najpierw powoli, jak żółw ociężale, ruszyła maszyna... w tempie 5:20 na pierwszym kilometrze. Dramatycznie wolno. Pacemaker na 3:30 gdzieś mi zniknął. Potem przyspieszamy i wchodzę w tempo trochę poniżej 5:00. Rundka po centrum i zaskakujący luz jak na tylu startujących. Pierwszy raz obyło się bez biegania po trawnikach i poboczach przy wyprzedzaniu. Czyżby wszyscy karnie stawili się w swoich strefach czasowych?

Na 5 km dochodzę grupę biegnącą za zającem na 3:30. Jest ich siła. Na moje oko ze sto osób. Trzymam się za nimi jakieś 5 metrów. Widzę wielkie oczy wolontariuszy w bufetach po ich przejściu przez wodopój. Tak chyba musi się czuć się ktoś po przejściu tabunu koni. Spustoszenie jest nieziemskie, ale wolontariusze robią co mogą żeby dać też coś tym co biegną za nimi.