30 listopada 2012

Bieganie po stadionie - tysiączki

(Stadion GOKF, zdjęcie pochodzi z serwisu Google Earth)
Jak ognia unikam biegania po stadionowej bieżni. Na myśl o zaliczaniu kolejnych kółek mam drgawki. Stanąłem jednak przed poważnym problemem. Mój plan treningowy zakłada bieganie tzw. tysiączków, czyli jednokilometrowych odcinków w szybkim tempie z czterominutową przerwą na trucht. Gdzie zatem znaleźć dobrze odmierzony odcinek, który jest w miarę płaski i nie ma na nim przeszkód? No dobra, niech już będzie ten stadion. Trzeba tylko jakiś znaleźć. W takich sytuacjach z pomocą przychodzi Google Maps. Padło na obiekt Gdańskiego Ośrodka Kultury Fizycznej. Sprawdziłem opinie w sieci. Bieżnia jest żużlowa, pełnowymiarowa i co najważniejsze - ogólnodostępna.

28 listopada 2012

Maraton w wersji papierowej

Świeża i pachnąca jeszcze farbą drukarską. Moja relacja z pierwszego w życiu maratonu w wersji papierowej wylądowała dzisiaj na moim biurku. Niby to tylko przedruk tego co ukazało się na blogu (zobacz: Zostałem mężczyzną - mój pierwszy maraton). Zmiany niewielkie. Niby to biuletyn wewnętrzny. Jednak ten papier ma jakieś symboliczne, namacalne znaczenie. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale to bardzo przyjemne uczucie. Teraz mogę pisemko do domu zabrać, bliższej i dalszej rodzinie pokazać, a na koniec położyć w toalecie żeby każdy mógł zobaczyć jak to fajnie przebiec maraton. Czyż nie cool? :)

PS. Tak obszerny materiał pewnie nie ukazałby się bez niepoprawnie fajnych zdjęć Izy.

24 listopada 2012

Badanie stopy biegacza – robić, czy nie robić?

Bieg rejestruje kamera umieszczona za stopami.
(na zdj. Maciek w trakcie badania)
Odciskałem mokrą stopę na kartce. Malowałem farbkami. Sprawdzałem, gdzie ścierają się buty i porównywałem ze zdjęciami z sieci. Przeczytałem masę artykułów. Z tych moich prób wynikało, że powinienem dobierać obuwie dla stopy neutralnej z lekką supinacją. Już wyszukałem kilka modeli, którymi byłbym zainteresowany i… dobrze, że żadnego nie kupiłem.

Badania stopy nie zrobiłem do tej pory z kilku powodów. Do sklepu, który robi takie badanie jakoś nigdy nie było mi po drodze, poza tym trzeba za nie zapłacić (większość bada za darmo tylko jeżeli kupisz u nich buty, a ja akurat nie planowałem zakupu). Z kolei przy okazji imprez biegowych do takich stoisk ustawiały się dramatycznie długie kolejki. Wizja czekania przez kilkadziesiąt minut jest dla mnie ciężka do zniesienia,  więc odpuszczałem sobie.

23 listopada 2012

Grand Prix Gdyni w Biegach Ulicznych 2012 - podsumowanie

Cztery podejścia do dyszki na tej samej trasie w centrum Gdyni w ciągu jednego roku. Niby nuda, ale to były cztery całkowicie różne biegi. Zacznijmy od początku.

Bieg urodzinowy (25. lutego) – zwiało namiot

Mój debiut na dystansie 10 km. Jednocześnie pierwszy bieg uliczny w którym wziąłem udział. Nic jeszcze nie wiedziałem o bieganiu (co nie znaczy, że teraz wiem wiele więcej). Chciałem złamać pięćdziesiąt pięć minut, ale wziąłem sobie ten czas dosłownie z sufitu. Pogoda była dramatyczna. Przy kilku stopniach temperatury wiatr był tak silny, że nie pozwolił organizatorom na rozstawienie ogromnego namiotu. Po chwili bezruchu wszystko drętwiało. Pierwszy kilometr pod wiatr, na spokojnie i spojrzenie na zegarek, a tam czas – 4:53/km. „No gościu, jak tak będziesz grzał, to zdychasz po piątym kilometrze” – zadźwięczało w myślach. W podobnym tempie padały kolejne kilometry. Wejście na drugą pętlę na piątym kilometrze i ostry mroźny wiatr w twarz, który dosłownie zatrzymywał. Walka z dziadem przez blisko kilometr, gdzie szczęśliwie trasa z otwartego skweru skręca między kamienice. Od ósmego zacząłem przyspieszać. Sprint do mety. Zatrzymanie stopera - czas netto: 00:48:41. Medal i ucieczka do auta przed zimnem. W takich warunkach chyba nigdy jeszcze nie biegałem.

18 listopada 2012

Ogólnorozwojowy Trening Ogrodowy

Kabaret Mumio śpiewał:

Jesień, jesień, jesień. Złote liście spadają z drzew.
Jesień, jesień, jesień. Dzieci liście zbierają na w-f.

Spadają, spadają. Tylko co z tym wuefem? No jak to co? Ktoś ten syf przecież musi wygrabić. Dlatego żeby przebrnąć przez tę żmudną i raczej przykrą czynność, staram się patrzeć na prace w ogrodzie jak na elementy treningu. To pomaga przebrnąć przez grabienie, zamiatanie, kopanie i inne „-anie” sprawnie i z uśmiechem.  Wystarczy kilka szybszych ruchów grabiami i jestem rozgrzany. Ziąb na dworze przestaje być straszny tak samo jak przy bieganiu.  Jadę więc na grabiach, czy łopacie i czuję rosnące zmęczenie i delikatne pieczenie w mięśniach charakterystyczne dla wysiłku. Zamiast więc tkwić w korkach w drodze na siłownię, funduję sobie podobne zajęcia w ogródku. Mają dwie dodatkowe zalety – odbywają się na świeżym powietrzu i są darmowe.

10 listopada 2012

Niepodległościowa stylówa

Jeżeli mieszkasz w Polsce, Święto Niepodległości możesz obchodzić na trzy zasadnicze sposoby: wziąć udział w interaktywnej wielozadaniowej grze miejskiej na ulicach stolicy. Gra ostatnio cieszy się sporą popularnością, ale nie ma co się dziwić, gdyż organizatorzy dbają o to żeby nie zabrakło atrakcji. W zeszłym roku można było bić się z innymi uczestnikami, walczyć z policją, a nawet podpalać wozy TVN-u.
Możesz też udawać, że nie wiesz, że zaduszki były  tydzień temu i grać smutnego ważniaka z wieńcem i zniczami przed jakimś szarym pomnikiem. Wreszcie możesz utrwalać środowiskową opinię osoby z lekkim upośledzeniem poprzez bieganie przez miasto w krótkich gatkach, pomimo że wieje, siąpi i jest zimno. Zaczepiony odpowiadasz, że jesteś ze Stanów i myślałeś, że skoro święto niepodległości to myślałeś, że mamy 4th of July.

9 listopada 2012

Motywatory biegowe

 Od dzisiaj na moim profilu na facebooku, który możecie znaleźć mniej więcej >>tutaj<< będę umieszczał motywatory biegowe. Kilka już nawet stworzyłem, głównie przy okazji odwołanego meczu Polska - Anglia. Pod względem artystycznym, jak i trafności spostrzeżeń może to jeszcze nie jest Raczkowski, ale nieśmiało dobijam do poziomu Mleczki. Kto jest innego zdania może je spokojnie zachować dla siebie. Wszelkich klakierów proszę z kolei o liczne wyrazy uwielbienia w komentarzach poniżej.

Jeżeli masz pomysł na motywator lub demotywator dotyczący biegania i z jakichś niezrozumiałych powodów chcesz, żeby wykonał go skromny profesjonalista, to prześlij swoją propozycję na mojego maila: suchaszosablog@gmail.com. Jeżeli tylko chcesz być na bieżąco wystarczy, że klikniesz Lubię to lub będziesz śledził na moim blogu zakładkę "motywacja".




5 listopada 2012

Gdańsk Biegał masowo

Rekordowe 4,5 tysiąca ludzi stawiło się wczoraj na plaży w Brzeźnie i pobiegło dla samej frajdy z biegania. Bez pomiaru czasu. Bez klasyfikacji. Każdy mógł wybrać, czy czuje się na siłach by przebiec trzy, czy może sześć kilometrów. To z pewnością przyczyniło się do sukcesu imprezy. Można wiele zarzucić organizatorom, ale jedno jest nie do podważenia. Gdańsk Biega zrobił bardzo dużo dla popularyzacji tego sportu w Trójmieście. Wielu ze znajomych, którzy nigdy nie biegali postanowiło spróbować swoich sił właśnie w tej imprezie. Nawet Iza zdecydowała się przebiec ze mną 3 km, a to prawie jak bym nawrócił Nergala na katolicyzm ;) Zainteresowanie było tak duże, że gdy dzień przed startem o 16.00 odbierałem pakiet, to z 2,5 tysiąca koszulek przygotowanych przez organizatorów zostały jedynie damskie eMki. Mam nadzieję, radosna atmosfera i sportowe przeżycia zachęcą wczorajszych debiutantów do regularnych treningów i startów, a gadżety w postaci koszulek będą im o tym przypominać. Trzymam kciuki!



niektórzy nawet nabrali ochoty na moczenie nóg w morzu
Więcej zdjęć na Picasa.

3 listopada 2012

Nowy Jork zrobił maratończyków w ....

Wyobraź sobie, że udało ci się dostać na Maraton Nowojorski. Z chwilą, gdy otrzymujesz taką wiadomość krzywa uśmiechu wygina się sięgając obu uszu. Czujesz się jakby najładniejsza dziewczyna w szkole zaproponowała, że może masz ochotę być jej parą na studniówkę. Zaczynasz snuć plany. Robisz listę spraw, bo trzeba wizę załatwić, bilety lotnicze zarezerwować. Pochłaniają cię kwestie organizacyjne. No i formę też trzeba dopieścić, bo jeszcze jakby udało się tam zrobić życiówkę, to nie zapomnisz tego do końca życia. Ciułasz więc dukaty i zamęczasz się na treningach. Życie rodzinne i towarzyskie układasz pod plan treningowy. Termin twojego biegowego święta zbliża się wielkimi krokami. Słyszysz coś o huraganie, ale zapewniają cię, że nie ma obaw i bieg się odbędzie. Lecisz na miejsce.Widzisz co zaszło, ale myślisz sobie, że jeżeli nigdy w historii go nie odwołali, nawet tuz po zamachach na wieże WTC 11 września, to nic ich nie powstrzyma. Przecież tam zginęły prawie trzy tysiące ludzi. Amerykanie to twardziele. Jeszcze w czwartek burmistrz zapewnia, że wszystko jest na dobrej drodze. Planujesz ostatnie treningi. Widziałeś już metę, którą wznoszą w Central Parku. Będzie cudnie tam finiszować. W piątek wieczorem już wiesz, że razem z 30 tysiącami przyjezdnych maratończyków możesz wracać do domu. Biegu nie będzie. Koniec i kropka. Jakbyś się czuł?

2 listopada 2012

Klęska urodzaju

Jak grom z jasnego nieba huknęła dzisiejsza wiadomość: Herbalife Triathlon przenosi się do Gdyni i zmienia termin na sierpniowy. Konkretnie na 9-11 sierpnia. Adrenalina mi skoczyła. Żyła wypełzła na czoło. Mniejsza o oficjalne powody, bo o tych opowiedział organizator. Zaczynam podejrzewać, że rodzimi triathloniści, a ja wraz z nimi, padli ofiarą spisku. Ktoś się uwziął, żeby torpedować plany startów. Siać zamęt i niepewność jutra. Jak tu człowieku możesz sobie cokolwiek w spokoju przygotować, gdy ostatnio nie ma tygodnia żeby nie wypłynęła jakaś atrakcyjnie zapowiadająca się impreza.

Nie dalej jak w zeszłym tygodniu ostatecznie potwierdzono, że na początku sierpnia triathlon wraca do centrum Poznania z dystansem 1/4 i 1/2 Ironmana. Muszę tam być, pomyślałem. Już zapowiedziałem znajomym, że się widzimy, że znowu ich noclegowo wykorzystam i że sama frajda ich czeka, bo bidony będą mi mogli podawać i zdjęcia pstrykać, a tu nagle ni z gruchy ni z pietruchy łupnęło, że tydzień później w Gdyni też będzie połówka. Tuż pod nosem największa impreza triathlonowa w Polsce. Przegapić coś takiego? Nie wypada. Startować tydzień po tygodniu? Bez sensu. To co? Mam sobie zapałki ciągnąć?

Już się boję kolejnych tygodni, bo przecież choć organizatorzy Iron Triathlon pod koniec października ogłosili, że po Malborku, druga edycja cyklu będzie w Szczecinku, to kolejne dwie dalej pozostają niewiadomą.

Jeżeli tak dalej pójdzie, to triathlonisto wiedz, że coś się dzieje. Nadeszły ciężkie czasy. Nadeszła klęska. Klęska urodzaju.