15 grudnia 2013

Dziwy biegowego świata

Biegam już jakiś czas, czytam też o bieganiu, nawet na zawody jeżdżę i za każdym razem znajduję coś co mnie dziwi. Postanowiłem uszeregować zjawiska na które w związku z bieganiem trafiam regularnie, a które nie do końca rozumiem. Oto moja lista dziwów, dziwactw albo jak kto woli dziwadeł biegowego świata.

#1


Moją ścianę na fejsie zalewają setki słitaśnych foć pstrykanych w trakcie treningu. Ja na szlaku, moje buty w błotnej kałuży, tu biegłem, tam biegłam, z dziubkiem, bez dziubka itp itd. Czy nie szkoda przerywać biegowy flow na zatrzymywanie się, wyjmowanie komórki, pstryknięcie? Jak nie wyjdzie, to jeszcze poprawka. Znowu pstryknięcie. To może jeszcze ujęcie z góry... i jeszcze jedno z boku. Proszsz... Przerwa na fotkę tu, przerwa tam i jak tu wejść we wcześniejszy rytm? Przecież to kompletnie rozwala trening. Naprawdę lubię robić zdjęcia, ale jak idę pobiegać, to oddaję się temu bez reszty. Nie zastanawiam się i nie sprawdzam, czy lepiej bym wyglądał na tle liści, czy może na tle asfaltu. Zapierdzielam... tak po prostu.


#2



Dziarania sobie jak bardzo fajne jest bieganie. Znaczy, że jeżeli moją pasją poza bieganiem byłoby krawiectwo, to taki wytatuowany na plecach Łucznik byłby jak najbardziej na miejscu? Może jeszcze razem ze wszystkimi innymi rzeczami, które lubię robić? Nie wiem, czy mi starczy mojego skromnego ciała na wszystkie te rzeczy. To może jedne będę sobie tatuować mniejsze, a inne większe? A co jeśli mi się pasja zmieni? Wolę nie myśleć jak wygląda biegacz przerobiony na syrenę.

#3


Setek lajków pod postami w których biegacze piszą, że nie poszedł im start. Wrzuca taki ktoś, że bieg zawalony. No zdarza się. Życie biegacza nie jest usłane samymi życiówkami. Zamiast jak w realu poklepać po plecach, to klikają... Lubię to. Skoro tak go nienawidzisz, a nienawidzisz skoro cieszysz się z jego porażek, to po co obserwujesz jego poczynania? Jak mu zdechnie pies, to też klikniesz lubię to? No kaman, trochę refleksji.

#4



Ubierania na maraton koszulki, którą dostaje się w pakiecie startowym. Przecież do maratonu nie podchodzi się z marszu. Trzeba ileś czasu trenować żeby wystartować, a na to trenowanie w przeważającej większości przypada bieganie. Dzisiaj raczej nikt nie biega nago, więc kilka t-shirtów do biegania pewnie gości w szafie takiego zawodnika. Są to zwykle koszulki sprawdzone we wcześniejszych startach i na długich wybieganiach. Nawet sama nazwa "koszulka finiszera" sugeruje, że to coś dla osoby która już ukończyła bieg. Po co więc ryzykować otarcia i na własne życzenie schrzanić sobie święto do którego przygotowywaliśmy się dłuższy czas? Na wesele też idziecie w nowych butach?

#5


Biegaczy, którzy stają na starcie biegu obwieszeni sprzętem, jakby przed chwilą napadli na pobliski sklep sportowy. Pasy wypełnione żelami, bidonami i innymi takimi. Do tego opaska na rękę z telefonem albo mp3, a na uszach słuchawki wyrwane żywcem ze studia nagrań. Patrząc na taką osobę kilka razy złapałem się na myśli, że przegapiłem jakąś mega wyprzedaż w okolicy. Ale nie, to zwykły bieg na dyszkę. Przecież to wiele dodatkowych rzeczy do dźwigania. Gdyby tak ktoś kazał wam biec te 10 km z kilogramem mąki? Bez sensu prawda?

Może jest coś co Was dziwi i zastanawia w biegowym świecie. Jeśli tak jest napiszcie poniżej, niech to będzie nasza terapia grupowa ;-)

17 komentarzy:

  1. Genialny wpis, nieźle mnie rozbawił :) Punkty 1-3 zgodzę się w zupełności co do 4 i 5 to takiego doświadczenia biegowe jeszcze nie mam, ale na 10 km to raczej bez sensu brać prowiant, jak biegałam 20 km to też nic nie brałam, chociaż może już powinnam? :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja lubię zatrzymać się, wyciągnąć telefon i cyknąć coś co mi się spodobało. Ładnie oświetlone miasto. Albo słońce prześwitujące przez gałęzie drzew o 5.30 rano. Albo oszronioną trawę. Lubię takie chwile zatrzymywać na zdjęciu. A że zatrzymałam się przez to na parę sekund? Mnie to nie przeszkadza:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszka, chodziło mi przede wszystkim o zdjęcia które ludzie pstrykają samym sobie w trakcie treningu :)

      Usuń
    2. Z jedno czy dwa też mam takie na sumieniu :) Ale minusem takich zdjęć jest to, że poza twarzą nic innego nie widać. A ja bym chciała, żeby było widać i mnie - i na przykład to słońce co za mną. Albo to błocko po jaja;). Ostatnią słit focię strzeliłam sobie, bo stanowiłam niezły kontrast z okolicznościami przyrody: dookoła późnojesienny las - szaro-bury, tonący w deszczu, a ja akurat ubrana megakolorowo, jakby nie z tej bajki. Mnie same zdjęcia nie dziwią - bardziej dziwi mnie umieszczanie zdjęć, na których nic nie widać bo na przykład były robione po ciemku

      Usuń
    3. Hmmm a na mojej tablicy mało jest takich sweet foci :/ przodują te zrobione butów z góry

      Usuń
  3. Sweet focie biegowe cykam zazwyczaj przed samym biegiem, kiedy gps łapie sygnał ;) Co do ilości sprzętu, to ostatnio biegam z gpsem właśnie, pulsometrem i telefonem z słuchawkami, ale takimi zwykłymi i nie uważam, żeby to był nadmiar ;) A co do reszty to się zgadzam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Co do nr 1: zdarzy mi się raptem cyknąć sobie 1-2 fotki na rok, przy okazji robienia zdjęć temu, co wokół, jeżeli spodoba mi się widok/krajobraz/aura i pokuszę się o wyciągnięcie smartfona. To ma miejsce tylko w trakcie wybiegań, gdy biegnę bez napinki na czas i kilometraż. Oczywiście robię to na szybko, na tyle ile warunki pozwalają. Nie biega ze mną fotograf, ani nie taszczę ze sobą statywu, nie ustawiam się do zdjęć godzinami, żeby włos był w tę stronę, noga elegancko w tył z naprężoną łydką, do tego mina nr 5, jeszcze na takim, czy innym tle...
    Gdy jestem już bardzo konkretnie treningowo nastawiona - np. przebiec porządne 20km wybieganie z myślą o konkretnym starcie, nie mam zupełnie głowy na to, żeby cykać fotki, szkoda treningu.
    Podpisuję się pod pkt nr 5 - rozwalają mnie ludzie, którzy biegną np. na 10km obwieszeni bidonami i odżywkami. No nie kumam zupełnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. uśmiałam się jak dawno:) moim hitem jest słodka dziara o tym "jak bardzo fajne jest bieganie". nie ma to jak sobie zrobić "fejsbukowego walla" z własnego ciała:) Problemem faktycznie jest, że jak takiej osobie dojdą ze 3 nowe pasje, to może się okazać, że zabraknie skóry na takie "wpisy":)

    OdpowiedzUsuń
  6. Co do nr.1 - nie rozumiem idei biegania z komórką, nie ogarniam tego. Bo po co brać dodatkowy balast? Jeszcze ktoś zadzwoni, a ja chcę mieć ten czas dla siebie i w nosie mam innych i ich nagłe potrzeby. Co do nr.2 - mam własnoręcznie zrobioną z agatów bransoletkę, na której pomiędzy koralikami wiszą trzy literki R U N. To taka moja dodatkowa motywacja. Ale tatuażu bym nie zrobiła. Co do nr.3 - nie mam konta na FB, więc lajki wszelakiej maści wiszą mi i powiewają :D. Co do nr.4 - nie rozumiem o co kaman. Co do nr.5 - słuchawki a'la chełmofon widziałam u kilku biegaczy na tegorocznym Biegnij Warszawo. Mało tego - mieli je założone na eleganckie dzianinowe czapeczki. Pot zalewający oczy - cena lansu! Tylko, że albo się biega, albo... "jestĘ hipsterĘ".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja biorę komórkę ze sobą w jednym istotnym celu - może mi się coś stać na trasie i będę musiała zadzwonić po pomoc. Może i balast, jednak dla komfortu psychicznego wolę mieć przy sobie ten balast.

      Usuń
    2. Ja komórkę biorę ze względu na muzykę. No i jakby ktoś dzwonił: bo trening - treningiem, ale mogą do mnie zadzwonić ze szkoły/przedszkola, że na przykład dziecko mi się rozchorowało

      Usuń
    3. tak jak Maria biorę telefon w tym samym celu - dużo nie waży, jeść nie woła, ale zawsze w razie czego można z niej zadzwonić do bliskich i określić gdzie się wpadło w tarapaty. a żeby nikt mi nie przeszkadzał, po prostu wyciszam:) no i mam tam aparat robiący zdjęcia jak to określiła moja siostra dość ironicznie "w najwyższej jakości HD", którym zatrzymuję piękne momenty na długich spokojnych wybieganiach w wyjątkowe miejsca:)

      Usuń
    4. A nie pomyślałyście Drogie Panie, że jak wpadniecie w prawdziwe tarapaty - czego oczywiście nie życzę - to na dzwonienie z komórki może nie być szans? W ramach psychicznego zabezpieczenia, bo to zostało wspomniane, przed wyjściem z domu mówię chłopu którą trasą będę biegła i wszystko jasne.

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    6. Karolina, mówisz o zupełnie skrajnych przypadkach, ale może się okazać, że zwyczajnie odezwie się stara kontuzja, coś zacznie boleć, a do domu został spory kawał. Albo potknę się, coś sobie skręcę. Albo najzwyczajniej zrobi mi się słabo. Takie sytuacje choć tego nie zakładam, to mogą się zdarzyć i wtedy przydaje się telefon. A chyba lepiej od razu zadzwonić po wsparcie, niż czekać, aż ktoś po pewnym czasie dopiero się domyśli, że nas nie ma i zacznie szukać wśród okolicznych dróg/lasów/pól.

      Usuń
  7. Co tam robienie sobie słit foci w trakcie treningu! Widziałam, jak gość kilka metrów przede mną cykał sobie fotkę telefonem podczas Biegu Trzech Kopców. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Poznań Maratonie biegłem za gościem, który sobie cykał fotki i je wrzucał na fejsa :)

      Usuń