Przeczytałem ostatnio bardzo ciekawy list Kamila Sakałusa z kamilgotuje.pl do Gazeta.pl na temat polskiej kuchni (zobacz list). Opisuje on m.in. modę na zamawianie dalekowschodnich potraw w miejsce naszych tradycyjnych, gdyż zamawiający zyskuje dzięki temu prestiż. Co za tym idzie ciężko dzisiaj znaleźć restauracje, które serwują tradycyjne polskie dania.
Podobnie w sporcie. W imię pogoni za rekordami, łamaniem kolejnych barier i rekordów serwuje się nam papkę, która jest coraz bardziej oderwana od naszej rodzimej rzeczywistości. Sport profesjonalny tak bardzo oddalił się od przeciętnego Kowalskiego, że w zasadzie ma on niewiele wspólnego z tym co my - zwykli śmiertelnicy jesteśmy w stanie robić na co dzień. Patrząc na wyniki zawodowców i zestawiając je z naszymi codziennymi osiągnięciami, wyglądamy karykaturalnie. Zarządy telewizji i innych mediów pastwią się nad nami codziennie serwując nam stek przyprawiony kolejnymi rekordami. My zaś popadamy w lekką niestrawność, bo nawet poświęcając cały nasz wolny czas i pieniądze nie będziemy w stanie zbliżyć się do ich osiągnięć.
Dzisiaj o paraolimpijczykach rozmawia każdy, od pani w spożywczaku na rogu po prezesów dużych firm. I nie ma co się dziwić, bo sport w ich wydaniu jest nam bliższy niż by się wydawało. Właśnie w nich każdy z nas może odnaleźć część siebie. Tak samo jak oni, my - pełnosprawni amatorzy walczymy codziennie z naszymi słabościami, brakiem czasu i często pieniędzy. Może nasze zwycięstwa są mniej heroiczne niż ich, ale zdecydowanie bardziej namacalne niż te sportowców profesjonalnych. Pokazują nam, że sport może uprawiać każdy niezależnie od tego kim jest i jakie ma ograniczenia. To jest właśnie sedno sportu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz