5 września 2014

Życiówka z oszustwa - rzecz o draftujących parówach


W sobotę wystartują jedne z ostatnich zawodów triathlonowych tego sezonu. Przechlewo, które przebojem wdarło się do kalendarza startów ma szansę potwierdzić, że są to zawody organizacyjnie pierwszej ligi. Malbork otwiera kolejną kartę w historii triathlonu organizując zawody na dystansie pełnego ironmana. W sumie półtora tysiąca zawodników wystartuje w ten weekend. Pytanie tylko, czy zrobią to fair? Czy tego sportowego święta kolejny raz nie popsują draftujące parówy?


Żeby zrozumieć, czym jest drafting i ciśnie środowisko jak kamyk w bucie, musimy się cofnąć miesiąc wstecz, do zawodów Herbalife Triathlon w Gdyni, które jak się wydaje przelały czarę goryczy, która szeroką falą wlała się na fora triathlonowe i facebooka.

Draftujących oszustów można spotkać praktycznie na każdych zawodach. Do tej pory jednak zbijali się w dwu-trzyosobowe grupki walcząc o swoje oszukane życiówki. W Gdyni, mieście w którym rozgrywane są największe zawody triathlonowe w Polsce i jednocześnie pierwszym mieście, które uzyskało możliwość rozgrywania prestiżowego cyklu pod marką Ironman skala draftingowego oszustwa osiągnęła w tym roku poziom żenujący. Wozili się wszyscy, od szaraczków walczących ze swoimi słabościami po czołowych zawodników w swoich kategoriach wiekowych. Zawodnicy bezczelnie na oczach wszystkich łączyli się w kilkudziesięcioosobowe grupy współpracujące niczym kolarski peleton. Sędziowie tylko bezradnie rozkładali ręce i nie robili nic. O tym jak rażące to było niech świadczy fakt, że jeden z czołowych amatorów w Polsce - Marcin Konieczny jeździł swoim rowerem wzdłuż trasy i nagrywał telefonem draftujących.

Drafting to najprościej mówiąc jazda blisko za innym zawodnikiem. Taka jazda pozwala oszczędzić sporo sił osobie jadącej z tyłu, ponieważ nie musi ona pokonywać oporów powietrza. Przy wietrze, te korzyści są jeszcze większe. Szacuje się, że osoba wożąca się na kole może oszczędzić nawet 40% energii. W chwili gdy zawodnicy współpracują zmieniając się, te korzyści są ogromne. W triathlonie, gdzie po jeździe mamy jeszcze bieganie, jest to wartość niebagatelna, która może dać sporą przewagę nad pozostałymi zawodnikami. Drafting jako taki jest zabroniony na zawodach rozgrywanych w konwencji Ironman i jego pochodnych. Za jazdę na kole zgodnie z regulaminami zawodów rozgrywanych w konwencji non-drafting grożą kary: od kar czasowych do dyskwalifikacji włącznie.

Nie ma wątpliwości, że jeśli w regulaminie zawodów jest zakaz draftingu, to każdy kto go stosuje jest zwykłym oszustem. Różne są jednak motywy. Zawodnicy z czołówki walczą o miejsca i nagrody. Brak reakcji sędziów wypacza rywalizację.

Pozostali walczą jedynie ze sobą, swoimi słabościami i upływającym czasem. Kiedy o nich myślę przypomina mi się kurs angielskiego na który się kiedyś zapisałem. Prywatna szkoła językowa, sami dorośli. Pewnie jak większość uczestników sam go opłaciłem i chodziłem na niego żeby udoskonalić swoją znajomość języka. Kurs kończył test podsumowujący cały rok. Żaden certyfikat, nie szły za nim żadne dodatkowe bonusy. Przeżyłem niemałe zaskoczenie kiedy niektórzy z moich współkursantów najzwyczajniej w świecie zżynali. Stosowali cały arsenał zagrywek znanych ze szkolnej ławki, podobnie jak w szkole licząc, że nikt ich nie widzi. Uśmiech politowania na twarzy prowadzącego pamiętam do dzisiaj. Dorośli ludzie na teście, który miał im dać informację zwrotną na temat tego co jest ok, a nad czym muszą popracować oszukiwali.

Podobnie jest na zawodach triathlonowych. Zwykły amator przygotowuje się do zawodów na dystansie pół-ironman wiele tygodni, a nawet miesięcy. Często poświęca cały swój wolny czas na treningi. Dlatego oszukiwanie w dniu, kiedy przychodzi chwila na sprawdzenie się jest poza moim zrozumieniem. Bo co z tego, że dzięki oszustwu wyśrubujemy swoją życiówkę? Będzie się można kumplom pochwalić? Czy może te cyferki w ramkę oprawić i rodzinie pokazywać? To  nam samym - zawodnikom powinno zależeć na tym, żeby nie oszukiwać. Draftując nic się o sobie nie dowiemy. 

To tyle w teorii, w praktyce przeczytałem na kilku forach wpisy w stylu "Wszyscy jechali na kole a ja jak ostatni idiota sam. Już następnym razem nie będę taki głupi.". Cóż wygląda na to, że kolejne rzesze ludzi będą mogły spojrzeć w lustro po zawodach i pomyśleć "PARÓWA!"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz