24 stycznia 2014

Bieganie w siarczystym mrozie


Kiedy jechałem dzisiaj do pracy termometr wskazywał -16 st. C. Póki auto się nie nagrzało palce mi cierpły na kierownicy. Tym bardziej zdziwiłem się, gdy zobaczyłem ilu ludzi chwali się bieganiem w jeszcze niższych temperaturach. Zauważam dziwną tendencję do udowadniania innym jakimi jesteśmy hardkorami. Im bardziej ekstremalnie i niebezpiecznie, tym większy poklask gawiedzi. Szkoda, że ta tendencja dotyka też biegania. Chwalenie się i zachęcanie do biegania w warunkach ekstremalnych (a za takie mam bieganie, gdy termometr wskazuje poniżej -15 st.) uważam za nieodpowiedzialne, a hasła mówiące o tym, że kto nie biega w siarczystym mrozie ten szuka wymówek są szczytem głupoty.

Jak byłem dzieciakiem skakałem przez ognisko i robiłem masę różnych głupich rzeczy żeby przypodobać się rówieśnikom. Dziś już nie mam takiej potrzeby. Sam określam swoje granice i wsłuchuję się w swój organizm. Każdy z nas ma inną tolerancję na zimno. Jesteśmy też w różnym stopniu zahartowani. Trenując regularnie w niskich temperaturach stopniowo przyzwyczajamy do nich organizm, który lepiej znosi wysiłek w takich warunkach.

Mróz to nie żarty, nie ma co się go bać, ale podobnie jak do wody wypada podchodzić z respektem. Co nam przyjdzie z jednego średniej jakości treningu wykonanego w dużym mrozie, jeśli potem przez dłuższy czas będziemy się zmagać z przeziębieniem lub kontuzją. Twoje ścięgna i stawy mogą bardzo szybko podziękować ci za regularne wychładzanie i powiedzieć, że pierniczą taką współpracę.

Widziałem ostatnio film Wyścig opowiadający o Nikim Laudzie, kierowcy i mistrzu świata Formuły 1. Chociaż z wyścigami mam tyle wspólnego, że chciałbym żeby moja szosa pędziła jak bolid, to patrząc na ten film kolejny raz przekonuję się o uniwersalności pewnych rzeczy w sporcie niezależnie od uprawianej dyscypliny. Mianowicie Lauda oprócz tego, że był doskonałym kierowcą zasłynął z tego, że minimalizował ryzyko jednocześnie maksymalizując rezultaty. Co to znaczy? Znaczy ni mniej ni więcej, że starał się nie narażać bez sensu. Był jednak tytanem pracy. Nie był przez to zbytnio popularny, ani efektowny. Za to ta strategia zaprowadziła go do trzykrotnego mistrzostwa.

Dlaczego nie uczyć się od najlepszych? Jeśli chcesz udowodnić jakim jesteś hardkorem przygotuj się i przebiegnij maraton w doskonałym czasie, zrób triathlon na dystansie Ironman albo jakiś stukilometrowy bieg górski. Prawdziwy hart ducha i determinację udowadnia się wstając codziennie na trening, pracując nawet, gdy nie masz na to najmnieszej ochoty i konsekwentnie dążąc do celu. Jednorazowy wybryk nie udowodni niczego poza Twoją nieodpowiedzialnością.

Jeśli czujesz się na siłach - idź pobiegać. Jeśli nie zostań w domu, przecież siarczyste mrozy zazwyczaj odpuszczają po kilku dniach. Jeśli w tym czasie wykonasz jakiś trening zastępczy, to na pewno nie zaszkodzi twojej formie.

Punkty krytyczne w treningu na dużym mrozie:

  • Brak ochrony stawów – zadbaj o właściwą ochronę stawów i ścięgien. Ubierz wysokie skarpetki, załóż pod tajty (getry) bieliznę termiczną.
  • Bawełna – bawełna ma tendencję do nasiąkania potem, a nie wypychania, go daleko od skóry. W dodatku jest przewiewna. Przez to zamiast chronić przed zimnem dodatkowo chłodzi. Dotyczy to w równym stopniu czapek o czym często się zapomina.
  • Oddychanie – mocne oddychanie przez usta sprawia, że wrzucamy tam bardzo chłodne powietrze, co w efekcie może prowadzić do przeziębienia. Znacznie lepiej oddychać przez nos, co pozwoli powietrzu ogrzać się zanim trafi do płuc. Jeśli musisz oddychać przez usta staraj się to robić przez język, tak aby powietrze nie trafiało prosto do gardła.
  • Chusta na twarz – chociaż chusta może chronić przed mrozem, to pod chustą tworzy się wyższa temperatura i wyższa wilgotność. Zdjęcie chusty na mrozie może skutkować przeziębieniem lub kłopotami z cerą.
  • Krem – twarz należy smarować, ale tłustym kremem na zimę, a nie kremem nawilżającym. Kremy nawilżające zawierają wodę. Woda, mróz, resztę sami sobie dopiszcie.

12 komentarzy:

  1. Wszystko jest dla ludzi. Przy odpowiednim zabezpieczeniu biegać można w dowolnej temperaturze, wczoraj bezproblemowo zrobiłem nawet interwały kilometrowe. Oprócz zabezpieczenia kluczowe jest zahartowanie. Jak ktoś na pierwsze tej zimy bieganie wyjdzie dziś, to pewnie pozbędzie się zdrowia na kilka tygodni. Ale jeśli biega się bez przerwy, to i taki mróz krzywdy nie zrobi (pod warunkiem odpowiedniego zabezpieczenia dróg oddechowych, ścięgien i stawów ofkorz).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko można robić o ile podchodzi się do tego z głową, a ja widzę owczy pęd do ocierania się o skrajności. Namawianie ludzi do biegania w bardzo niskich temperaturach jest niemądre. Do tego każdy musi sam dojrzeć. No chyba, że chodzi o to żeby napędzić klientelę przemysłowi farmaceutycznemu ;)

      Usuń
    2. Wiadomix. Rozsądek trzeba zachować zawsze i wszędzie - tak samo latem w 35-stopniowym upale, jak i zimą, gdy jest -15:)

      Usuń
  2. Moja temperatura graniczna, poniżej której nie wyjdę na trening to -15. W zasadzie poniżej -10 nie jest już zbyt przyjemnie, ale jeszcze staram się biegać. Uważam, że biegać w takim mrozie nie powinny osoby które mają bardzo krótki staż biegowy, zwłaszcza nie przyzwyczajone do biegania w niskich temperaturach, natomiast gdy ktoś już ma niejedną zimę przebieganą, wie jak się zachować i pamięta punkty krytyczne, które wymieniłeś :) Co do chusty na twarz, zainwestowałam w tym roku w oryginalnego Buffa i bardzo sobie go chwalę. Jest cienki i nie nagrzewa mi się pod nim twarz, jednocześnie przylega do skóry i nie przesuwa, przez co nie wpuszcza mroźnego powietrza. To moje odkrycie tej zimy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pewnie, że wszystko jest dla ludzi ale ja się zgadzam, że nastał jakiś wyścig do tytułu największego hardkorowca.Co mnie w sumie niespecjalnie obchodzi ale zaczyna wkurzać jak ktoś zaczyna pokpiwać ze mnie, bo akurat zrobiłam podbiegi na siłce. No zrobiłam. Na bieżni mechanicznej (tfu!) zamiast na lodzie. Miałam w planie podbiegi a do swoich zębów jestem jeszcze dość mocno przywiązana, więc poszłam na siłkę. I to okazuje się wystarczy by ze mnie kpić. No nie jestę prawdziwym biegaczę, sorry :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Według mnie jest sens. Pomimo wielu wad bieżnia mechaniczna pozwala przeczekać najniższe temeperatury bez konieczności odpuszczania treningów. Gdy mrozy trochę odpuszczą wrócisz do biegania na dworze :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się z Krasusem Rozsądek tak. Ale nie ma złej pogody na bieganie tylko są nieodpowiednio ubrani biegacze. A tak prawdę mówiąc wszystko zależy od zahartowania organizmu. Przecież te -15 to żadne ekstremalne temperatury. Ludzie żyją w wiele niższych. Gdyby podchodzić z takim jak mówisz respektem to o morsowaniu ludzie powinni zapomnieć;) Głupotą jest kpić z Kogoś jak pisze moa, bo tak jak ludzie mają inną percepcje odczuwania bólu tak też inaczej znoszą mróz, upały itp. Dlatego najważniejsza zasada: słuchać co mówi mój organizm!
    Pozdrówka: a swoja drogą dawno temu byłem niesamowitym zmarzlakiem;)

    OdpowiedzUsuń
  6. hm.. chyba nie chodzi o samą temperaturę, nawet -8 i dodatkowo mocniejszy wiatr - i nogi mam sztywne ... wtedy kontuzyjnie się robi...
    Wszyscy w lecie ostrzegają przed bieganiem w upale... że trzeba z głową, bo może być niebezpieczne... a rzeczywiście zimą więcej namawiania, żeby się nie przejmować pogodą... To pierwszy wpis, z jakim się zetknęłam, od kiedy zrobiło się zimniej - przypominający, że to nie takie hop siup .... Uwielbiam biegać zimą, a nie znoszę w ciepełku :) ale na moje kontuzje w zeszłym roku złożył się też niestety brak zimowego rozsądku. Itbs latem mi nie doskwiera.... w chłodzie nawraca, a od uporczywego realizowania planów treningowych na zmrożonych bryłach śniegu i lodu ;) nabawiłam się na koniec zimy pęknięcia w śródstopiu... i tyle było z planowanych wiosennych startów. Mój mąż kiedyś odmroził kilka palców u rąk na długim wybieganiu... mógł skrócić trening, bo czuł, co się dzieje, ale gdzie tam... Wszyscy mamy podobne przygody i się nimi chwalimy... no właśnie .... Ciężko się opanować :) Dziś miałam w planie basen ...uff - obyło się bez dylematów, a jutro ma być dużo cieplej więc cieszę się na pierwszy naprawdę zimowy cross z podbiegami. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie negowałabym całkiem biegania po mrozie, tak jak wszyscy piszą tutaj - najważniejszy jest rozsądek. Na pewno nie ma sensu udowadniać sobie i innym nic na siłę. Jeżeli jednak jest potrzeba biegania - też nie ma sensu się na siłę ograniczać, trzeba się tylko wtedy dobrze przygotować (=ubrać się), a potem słuchać swojego organizmu i znów - nic nie robić na siłę. Przy mrozie i upale ta zasada ma szczególne znaczenie - kiedyś po bieganiu w upalny dzień jakoś na początku mojej biegowej przygody (kto by się przejmował słońcem?) nabawiłam się lekkiego udaru słonecznego - to szybko nauczyło mnie, że nie ma co szarżować!

    OdpowiedzUsuń
  8. Słuszna uwaga- u mnie był dziś -10. Pobiegłam, ale było ciężko i nie ukrywajmy nie do końca przyjemnie. Jeżeli temperatura spadnie- nie pobiegnę, muszę być zdrowa. Rozsądek gorą.

    OdpowiedzUsuń
  9. Cenna uwaga z tym udowadnianiem innym.
    Dobrze, że piszesz o stawach. To ważna rzecz, a ignorowana.

    Co do oddychania w czasie biegu, to tutaj jest przeciwny głos:
    http://bieganie.pl/?show=1&cat=137&id=6083:
    "Nie jesteśmy w stanie w ułamku sekundy ogrzać powietrza zanim dostanie się ono do oskrzeli. To jakaś absolutna ściema. Po drugie jako człowiek biegający często na mrozie wiem, że gardłu nic się nie dzieje. Jeśli komuś się dzieje to najpewniej z innej przyczyny. Oczywiście przy pewnych temperaturach bieganie zaczyna sprawiać problem, czy to przy wciąganiu powietrza ustami czy nosem. Wtedy po prostu nie należy biegać (w odkrytym terenie"
    I tak zdrowy rozsądek ponad wszystko :)
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń